wtorek, 14 maja 2013

okulery.

podczas mojej ostatniej wizyty u okulisty i wszystkich śmiesznych badań z nią związanych okazało się, że patrzę na świat jednym okiem. zupełnie na serio.
kosmiczny sprzęt zaserwował mi dla każdego z mych oczu (ócz?) inne kolorowe kwadraciki, coby się na siebie nałożyły i stworzyły jakiś-tam diagnostyczny obraz. z lekkim zdziwieniem przyznałam, że widzę tylko połowę tego, co pan doktor spodziewał się, że zobaczę. i to nie, że połowę szczegółów wyraźnie, a połowę rozmazaną, tylko po prostu widzę połowę. reszty nie. czarność nicość.
kilka kontrolnych obrazków i soczewek dalej została postawiona dziwaczna diagnoza – mój mózg, z racji tego, że z jednego oka wciąż odbierał obraz zamazany i w ogóle be, w końcu zaczął sobie to oko ignorować. trochę nie do uwierzenia, ale w końcu – na własne oczy...
pan doktor zaordynował okulary w trybie natychmiastowym, zamówione, czekam, jestem ciekawa.
bo licho wie, czego jeszcze przez ostatnie lata nie widziałam.

1 komentarz: