sobota, 11 maja 2013

filezofia.

z filozofią zawsze było nam nie po drodze. a raczej – to ja zmykałam w podskokach, jak ona tylko zamajaczyła na horyzoncie. niestety przyszedł czas, kiedy trzeba się było spotkać, i to w dodatku nie – jak usos przykazał – przez jeden rok li tylko, ale przez czas dłuższy, wśród którego majaczyła też jakaś barbarzyńska ósma rano.
jestem przekonana, że całą rezerwę mojego myślenia abstrakcyjnego wchłonęła edukacja muzyczna, więc na filozofię byłam odporna w zupełności. przez to z kilkuletnich zajęć pamiętam niewiele. tak naprawdę, to tylko dwie rzeczy.

prowadzący drbrtr wydawał się człowiekiem zupełnie w porządku, więc wizja końcowego zaliczenia nie była dla mnie tak przerażająca, jak niegdyś widmo klasówek z fizyki. niestety – myliłam się, a podyktowany przez pana doktora temat zjeżył mi kark i umysł. nie pamiętam już ani słowa z tegoż tematu, ani nawet ogólnego zagadnienia, jakiego mógł dotyczyć, pamiętam jednak, że:
zamiast spójnego wypracowania, rozprawki, eseju czy chociażby polemiki pan drbrtr dostał ode mnie kraciastą kartkę papieru podaniowego wypełnioną limerykami, mapą myśli, rysunkami, strzałkami, rymowankami i licho wie, czym jeszcze. oddawałam ją ręką drżącą, a – jak się potem okazało – drbrtr pismem również drżącym skomentował, że docenia. i zalicza. odetchnęłam z ulgą i od tamtej pory za każdym razem myślę o drbrtr ze szczerą sympatią.

drugą rzeczą, którą pamiętam z filozoficznych nauk jest to, co drbrtr uświadomił nam w jakiś leniwy i zimny poranek – że jeśli żyjemy, jesteśmy i funkcjonujemy, to tym samym rozwalamy istniejący ład. nie każcie mi tego tłumaczyć bardziej – to, że swoim istnieniem rozwalam ład tak dobrze do mnie trafiło i tak bardzo olśniło swoją celnością, że nie udało mi się tego zapomnieć.

dzisiaj trafiłam w sieci na taki oto obrazek, który kazał zatrzymać odruch scrolling, scrrrrrollling i wpatrywać się w niego przez dobrych kilka minut z dosyć perwersyjną przyjemnością. bardzo do mnie trafia, bardzo mi się podoba, bardzo rozwala ład. i czuję takie przyjemne mrowienie, a moje małe wewnętrzne licho zaciera ręce z radości. TAK.

1 komentarz:

  1. no to teraz już wiem, skąd się to rozwalanie ładu wzięło :)
    za filozofią nigdy nie przepadałam, że tak powiem. Ale pewna pani prof., z którą na 1. roku miałam wykład, odznaczała się wyjątkowo atrakcyjnym ciałem, no więc chętnie przyłaziłam na zajęcia.

    OdpowiedzUsuń