sen zimowy zjawił mi się w tym roku o wiele za wcześnie. za oknem jeszcze fruwa najbardziej kolorowa z jesienności, nawet temperatura nie jest taka zła, a ja idę spać, z wewnętrznego przymusu i czysto fizycznej konieczności. głowa ucieka mi w sny, oczy same się zamykają, a przymknięte choć na moment nie chcą się za nic otworzyć ponownie, bo już ta cudowna słabość, lekkość i okazuje się, że znów w ciągu minuty minęło półtorej godziny.
w ciągu tygodnia budzik jeszcze jakoś ratuje, może też poczucie, że już naprawdę nie wypada mi się codziennie spóźniać do pracy bardziej, niż standardowe dwadzieścia minut. w dni wolne nie ma sposobu - m. ucieka wczesnym rankiem, a ja tylko otwieram na moment oczy o siódmej, ósmej i dziesiątej, by za chwilę z przerażeniem stwierdzić, że za siedem minut będzie dwunasta. nie przeszkadza mi nic, dziś nie przeszkodził nawet klasyk w postaci sąsiada z wiertarką, a to znaczy, że sprawa jest rzeczywiście poważna.
zaczęłam pić kawę.
*
jakkolwiek banalnie i pretensjonalnie to nie zabrzmi, w każdym życiu, żywocie czy życiorysie są takie momenty, w których okazuje się, że nic już nie będzie takie, jak dawniej lub ewentualnie od teraz wszystko już będzie inaczej. i to są, jak mawia doktor, takie chwile zafiksowane w czasie, które zawsze muszą się wydarzyć, jak nie w ten sposób, to w inny, ale muszą. jakiś czas temu i ja trafiłam na taki moment, w którym moja codzienna egzystencja w kilka sekund wykonała przepiękne salto, ale.. potem najspokojniej w świecie stanęła na nogi i dzieje się dalej. i przyznam, że jest mi trochę dziwnie z tą najnormalniejszą normalnością w sytuacji, w której niektórzy absolutnie tracą zdrowy rozsądek. może to kwestia snu zimowego, może charakteru w tempie lento - nie wiem. zakrzyknięcie do nowej przygody akurat na czas zasypiania, szarości i zimna brzmi niezwykle sarkastycznie, ale tak chyba jest w istocie. możecie ewentualnie trzymać kciuki lub dobrze życzyć, ale ja na pewno jeszcze długo na ten temat nie odnajdę odpowiednich słów.
Głupio komentować, bo można popsuć tak dobrą notkę. Piszesz po prostu bardzo dobrze (z moich ust to wyjątkowo duży komplement. rzadko sobie na niego pozwalam ;))).
OdpowiedzUsuńbardzo dziękuję ^^ w chwili kryzysu we własne możliwości pisaniny jakiejkolwiek to komentarz - plaster. nawet plaster miodu ;)
UsuńDołączam się do ciepłych słów na temat Twojego pisania :) brak energii i ogólne wyczerpanie sprawiało, że dopiero teraz zostawiam tu odcisk łapki, ale miło, bardzo miło czyta się to, co piszesz i ciekawa jestem październikowej strawy! Poprzednie zestawy były bardzo interesujące :) U mnie w tej chwili najnowsza książka Gaimana, zapowiada się obiecująco. Ściskam jesiennie i zawsze czekam na nowe notki :)
OdpowiedzUsuńakurat strawy październikowej nie będzie za dużo, bo - jak wspominałam - cały czas śpię. ale coś się znajdzie ;)
Usuńi bardzo mi miło, że jesteś i czytasz ^^