nagle w pełni dotarł do mnie sens słowa 'zwolnienie'.
zwolniłam, bardzo. zupełna zmiana rzeczy-do-przejmowania-się działa, jakby ktoś nagle wcisnął f5 dla myśli i snów. wszystko inaczej układa się w głowie, świat trochę się skurczył, a jednocześnie pokazał dużo nowego i nieznanego. czuję wewnętrzne zmiany i wiosenne przepoczwarzenia, dlatego wcale nie martwią mnie dni, kiedy w ogóle nie mam ochoty wychodzić z domu i cały dzień spędzam snując się między kanapą a kuchnią (skąd biorą się bułki, masło, herbata, biszkopty i kisiel). czasem przychodzi do mnie kot i do końca wyczerpuje rezerwy jakichkolwiek interakcji - wtedy już nawet nie odbieram telefonów. i to wszystko dzieje się bardzo powoli, a ja wciąż zwalniam do tego idealnego tempa.
jeszcze tylko niecałe dwa miesiące w trybie time lord, więc proszę, trzymajcie za nas kciuki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz