poniedziałek, 19 sierpnia 2013

ten rodzaj lata [...] wydaje mi się nieco niefortunny

jestem ze świata, w którym są dwie pory roku - sierpień i wrzesień. światło jest tylko złote lub błękitne, poranki i wieczory już zdecydowanie chłodne. a picie herbaty z parującego kubka tak naprawdę tylko wtedy ma ten najgłębszy sens.

moje ukochane spalone lato już wyraźnie czuć w powietrzu, na zmianę cieszę się dziko i zapadam w melancholijne otchłanie. (źle jest w takim czasie za bardzo angażować się emocjonalnie w fikcyjne światy, ale już za późno - stało się i czasem muszę sobie wieczorem popłakać nad wydarzeniami z alternatywnych czasoprzestrzeni)
w momencie, w którym zaczynają się wrzosy, mgły i swetry, zawsze bardzo chce mi się uciec, żeby pokontemplować ten cudowny czas gdzieś daleko i w ciszy. być może się uda - w planach mam małą wyprawę, na chwilę, tym razem naprawdę donikąd (nigdziebądź?), niedaleko, a jednak w jakiś sposób na koniec świata. w miejsce, gdzie nie ma nic i o którym czasem nawet mapom nie chce się wspominać. i czuję, że jest mi to bardzo potrzebne.
 
po dziecięcemu fikcje zlewają mi się z rzeczywistością. teraz - pomimo poczucia absurdalności całej tej sytuacji - zawsze będę już uważniej przyglądać się drobinkom kurzu wirującym w świetle i cieniom w bibliotekach. jednak przez to mieszanie się światów nie jestem w stanie sprecyzować, czy czające się z tyłu głowy i w koniuszkach palców przeczucie zmian - dużych zmian - jest prawdziwe, czy to tylko kolejna projekcja mojej ostatnio bardzo udręczonej wyobraźni.
 
i jeszcze - raport zdrowotny: dziennie łykam już tylko dwie tabletki, i to też takie, bez których spokojnie mogę się obejść, jeśli mi się zapomni. niemniej pudełko z druczkami wyników różnorakich badań ostatnio zapełnia się w zdecydowanie zbyt szybkim tempie i znów dopadają mnie myśli o rzeczach ważnych, które zdecydowanie źle komponują się z pochmurnym niebem i samotnymi nocami w za dużym łóżku.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz