sobota, 8 lutego 2014

przez chwilę będzie ciszej

przemknęło mi przez myśl, że to w sumie było do przewidzenia - po prawie czterech latach przesiadywania gdzieś dzień w dzień więcej mam do sprzątania w komputerze niż na biurku. niemniej - poduszka, koc i pudełko chusteczek to rzeczy jednak bardzo osobiste.
szybko przebiegłam przez wszystkie dotychczasowe końce i początki i ten piątek nijak nie chciał się wpasować ani w jedne, ani w drugie. nie jest końcem, tylko niedookreślonym zawieszeniem, a znów początek czegoś nowego z jednej strony zaczął się już jakiś czas temu, z drugiej - z lekkim drżeniem (i bojaźnią) czekam na ten moment, kiedy zacznie się na dobre (i mam wielką nadzieję, że to jednak jeszcze trochę i zdążę sobie wszystko poukładać. albo chociaż wziąć głębszy oddech).

dziś jest sobota, wszystko dzieje się mniej więcej tak samo, jak co tydzień i jeszcze zupełnie nie czuję, że coś ma być inaczej. poniedziałkowy poranek będzie różnił się tym od pozostałych, że wysiądę kilka przystanków wcześniej i zamiast do kolejnego autobusu pójdę wprost do gabinetu dentysty. nic specjalnego się nie stanie, znów będę w myślach złorzeczyć na głupie mailowe pytania od ludzi, którzy nie potrafią przyswoić kilku nieskomplikowanych zdań i nawet szanse na wiosnę są nadal bardzo nikłe.

przez chwilę będzie ciszej, śpiewa mi pan waglewski, a ja słyszę ten dziwny głos gdzieś z offu, który bardzo diabolicznie akcentuje właśnie to przez chwilę.

niedziela, 2 lutego 2014

strawa na styczeń

1. książki
- kurtyna aghata christie
- kometa nad doliną muminków
- w dolinie muminków
- lato w dolinie muminków
- zima w dolinie muminków
- opowiadania z doliny muminków
- dolina muminków w listopadzie tove jansson
- sherlock holmes. nieautoryzowana biografia  nick rennison

2. serialowo
sherlock 3 sezon 

3. muzyka 
sherlock: music from series 3 (a także 1 i 2) david arnold & michael price
regina spector

ad 1 
książek w sumie w tym miesiącu niezbyt dużo, ponieważ temperatura skutecznie uniemożliwiała czytanie w autobusach oraz sprawiała, że po dotoczeniu się przez zaspy do domu jak najszybciej chciałam znaleźć się w łóżku. a tam - jedzenie (ostatnio stałam się specem od jedzenia w łóżku, co raczej nigdy nie mogło się zdarzyć w domu rodzinnym, jak to czasem dobrze mieszkać samemu ;), komputer (jestę burżuję i dostałam osobny komputer łóżkowy - mój standardowy i mocno wysłużony staruszek o wadze wielkiego utuczonego kota już się lekko rozsypuje, ale jeszcze dycha, więc mam teraz duży komputer do użytkowania w salonie oraz malutki, lekki i cieniutki ultra-lenbook do łóżka, noszenia pod pachą i w ogóle lansu :P) i inne głupoty, a książek tak tylko troszkę.

potrzeba fikcji trzymała się mnie mocno, i to fikcji łatwej, lekkiej i przyjemnej, jednym słowem - starego kryminału. złapałam za nieczytaną jeszcze kurtynę  i okazało się, że jest to ostatni kryminał aghaty christie, wydany już po śmierci autorki. jednocześnie jest to ostatnia książka z herculesem poirot, który [spoiler], coby ładnie wszystko podomykać, na koniec umiera :>
z jednej strony jest to typowy kryminał w stylu "znajdź zabójcę spośród osób z pensjonatu", z drugiej - nieco nietypowy, bo narracja nie jest prowadzona z perspektywy (niedołężnego już) herculesa p., tylko kogoś zupełnie innego. intryga nie powala, ale czyta się jak zawsze, czyli szybko i lekko. wśród kryminałów christie jest cała masa dużo, dużo lepszych, ale z drugiej strony ten taki trochę inny... no i ostatni.

co do muminków, to od zawsze i powszechnie wiadomo, że jestem stamtąd, wyjęta prosto ze świata stworzonego przez panią tove - a na dowód wklejam mimblę, co jest dokładnie taka, jak len, ewentualnie len jest dokładnie taka, jak ta mimbla - zgadza się nawet kubek z herbatą i różowa kiecka (tak!).

do muminków tym razem wróciłam na potrzeby tekstu, co go linkowałam w poprzedniej notce i w zasadzie niech on posłuży za moje kilka słów o muminkach (bo - dajcie spokój, przecież nie będę pisać, czy mi się podobało... ;)

[i nie, tak w ogóle, to nie pisuję do edziecka, to był wyjątek i w zasadzie przypadek, gdy nagle i na szybko był potrzebny ktoś, kto napisze o muminkach i nie będzie wymagał na to dwóch tygodni i dostarczenia wszystkich książek :P]


a na koniec sherlock w dość nietypowej formie. mania sherlockowa trzyma się mnie mocno, w tym miesiącu oczywiście wzmocniona w końcu wyemitowaną trzecią serialową serią ;) w nieautoryzowanej biografii  autor (z lekkim przymrużeniem oka oczywiście, chociaż podczas czytania miałam wrażenie, że niekiedy z bardzo małym przymrużeniem...) przyjmuje założenie, że sherlock i waston istnieli naprawdę, a sir conan doyle był jedynie ich agentem literackim. i mamy tu w najdrobniejszych szczegółach rozpracowane życie sherlocka (i częściowo także watsona), od samego początku do samego (już ostatecznego) końca, dokładnie umiejscowione w historycznych realiach, w czasie, przestrzeni, z pełnią dowodów i dokumentów na rzeczywiste istnienie detektywa. dla tych, co są zasherlockowani [spoiler? ;)], jest to pozycja bardzo przyjemna do czytania, w końcu nie jest niczym innym, jak jedną wielką deklaracją i believe in sherlock holmes ;)

ad 2
...czyli płynne przejście, ponieważ styczeń serialowo upłynął oczywiście pod znakiem sherlocka w wersji bbc. w tej kwestii jestem bardzo nieobiektywna, więc nie będę szczegółowo analizować rzuconych na pastwę fanów całych trzech kolejnych odcinków... ;)
mogę tylko stwierdzić, że bardzo dobrze rozumiem, dlaczego pierwszy był, jaki był, i że trzeci podobał mi się najbardziej, bo był w końcu w dobrym, starym sherlockowym stylu. a ogólnie, to jestem nastoletnią fangirl i tyle ;)
a teraz ważna informacja dla wszystkich, co jeszcze sherlocka nie znają, chcieliby poznać, a nie po drodze im z internetowym streamem czy dvd - od początku marca, bodajże w niedziele wieczorem, tvp2 będzie emitować sherlocka właśnie. i to od razu trzy sezony (czyli całe 9 odcinków), więc można przejść przez całość w miarę bezboleśnie, np. bez dwuletniej przerwy między kolejnymi odcinkami ;)
dla tych, co obejrzą odcinek początkowy i będą sceptyczni - daję tylko znać, że len wzięło tak zupełnie i absolutnie dopiero po pierwszym odcinku drugiej serii. przez pierwsze trzy to był tylko fajny serial ze świetną realizacją i doskonałymi pomysłami, po odcinku czwartym przepadłam na amen i nie potrafię wykrzesać z siebie ani drobiny krytycyzmu, pomimo świadomości tego, że pewnie jak każda produkcja ma jakieś niedostatki...

ad 3
oczywiście jak serial, to i muzyka - pisałam już kiedyś, że sherlockowy soundtrack jest świetny, szczególnie, jeśli kojarzy się już konkretne motywy przypisane konkretnym postaciom i sytuacjom. mogę go słuchać w kółko (co niniejszym czyniłam...), a że na dniach pojawił się także ten z trzeciej serii (do zapoznania się np. na yt), to moja playlista się właśnie wydłużyła. i tyle ;)
...a żeby nie było tak maksymalnie sherlockowo, to jeszcze słucham reginy. regina jest odkryciem z bardzo zamierzchłych czasów początkowostudiowych i ochota na nią pojawia mi się raz na jakiś czas. i z tego, co mi mignęło gdzieś na fejsbuce, nie tylko mi regina pasuje do zimowych pejzaży :)